sobota, 11 stycznia 2014

7. Słabnąca magia.

Zgodziłam się na to, to jest takie dziwne i niecodziennie. Zaraz, zaraz a gdzie podziękowania. Będę ich chronić! Ale to śmiertelnicy, czego innego można się po nich spodziewać. Kątem oka dostrzegłam Loki'ego i jego brata. Widziałam jak młodszy starał się go przekonać do swojej racji. Nie wiem o czym dyskutują. Ale nie chcę za bardzo mieszkać pod jednym dachem z mordercą. Sam ich nie zabiła ale pamiętam że to on wezwał Amorę. Rozmawiał z nią, a doskonale wie że ta wiedźma jest chorobliwie zazdrosna o to... hm coś. Nie ważne, niech ktoś wskaże tę norę, w której mam mieszkać. To samo pytanie zadałam śmiertelnikowi o imieniu Tony Stark. Poszłam z nim ignorując resztę. Widać że on tu przewodzi, wygląda na inteligentnego, nie mogę go sobie zlekceważyć. Opowiadał mi o drużynie i ogólnie zażądałam informacji o wszystkim. Niestety przespałam ostanie epoki. Wiele się zmieniło, świat, technologie a nawet wierzenia. Po tym jak odeszliśmy uznali nas za zmyślone bóstewka. Nagle to poczułam. Pustka po braku ludzi którzy nas wielbią. Dlatego też mam słabszą moc, nikt w nas nie wierzy. Taka głęboka pustka. Porzucili nas, a może to my ich porzuciliśmy? Nie! Ja ich nie zostawiłam. To wina dzikusów. Loki kontaktował się z tą psychopatyczną wiedźmą i nakłamał jej o mnie. Kobieta jest potężna, przejęła magię z naszych Reliktów i obróciła przeciwko nam. Uśpiła nas wszystkich. Ale co nas obudziło? To musiał być impuls magiczny. Wszystko jest zbyt chaotyczne. Doszliśmy do dużej posiadłości. Tony oprowadził mnie po całym budynku. Czułam się tu obca i niechciana. Loki i Thor musieli być tu od jakiegoś czasu. Dom nasiąkł już ich magią. Byłam przez to odpychana. Czułam z każdym krokiem jak słabnę i nie utrzymuje ludzkiego awatara. Nie umiałam. Nie zdołałam wejść po schodach. Przysiadłam na jednym ze stopni. Poczułam jak mój nowo powstały ogon machał nerwowo. Miliarder nie zwrócił uwagi że za nim nie idę. Żeby zachować przytomność przemieniłam się w kota, wybiegłam najszybciej jak umiałam z tego domu. Loki podszedł do mnie i uśmiechnął się.
-Czyżby księżniczka nie radziła sobie z wejściem po schodach?-Powiedział ironicznie.
Odmieniłam się w ludzką postać, musiałam jednak zostawić ogon.
-W odróżnieniu do ciebie moja moc opiera się na wyznawcach. Teraz działam na rezerwie sprzed wielu lat, a to wszystko przez was! Przez ciebie, twojego brata i wiedźmę!- Krzyknęłam na niego-I ściągnij magiczną barierę z waszego domu!-Dodałam.
-Nie ściągnę jej, pomęczysz się troszkę, twoja rodzina chcę nas zabić a ja nie będę ryzykował-Uśmiechnął się podle-Poradzisz sobie jako kot.
-Dobra jak wolisz, troszkę na to pójdzie ale to nie ważne-Też się uśmiechnęłam-Kojarzysz może Anubisa? Bo chciałabym z nim pogadać, nie będzie ci przeszkadzać jak przyjedzie prawda?
Widziałam jak zaciska pięści i ściąga barierę, lecz nie do końca.
-Nie będziesz bezkarnie używać swojej egzotycznej magi-Mruknął
-Spodziewaj się kobry w łóżku-Mruknęłam
Poszłam za nim do tego domu. Była tam już cała ich drużyna. Spojrzałam każdemu z nich w oczy i nerwowo machałam ogonem. Thor podszedł do mnie i oznajmił że pokaże tymczasowy pokój. Czy on nie pamięta co mi zrobił?

niedziela, 13 października 2013

6. Sprawy się komplikują i moje sumienie.


Spoglądałam na nich jeszcze przez chwilkę i odeszłam. Muszę załatwić sobie mieszkanie i zacząć żyć tutaj, dopóki nie odbudują moich świątyń. Poczułam mały impuls magiczny. Ktos używał teraz zaklęć. Rozejrzałam się lekko przestraszona. Spojrzałam na siebie, normalny ziemski strój, zwykła kremowa letnia sukienka, nie wyglądam podejrzanie. Gdy zrobiłam krok do przodu dobiłam do kogoś.
-Patrz jak łazisz.- mruknęłam i spróbowałam go wyminąć.
-Kotka już nas nie pamięta?
Spojrzałam lekko przerażona na twarz człowieka, Loki uśmiechał się lekko.Odeszłam krok w tył krzyżując ręce. Sukienka zmieniła się w obcisła lnianą suknie a na ramiona opadła mi pół przejrzysta woalka.
-Czego ode mnie chcesz nadęty bachorze?-Spytałam cicho.
Po chwili do Lokiego dołączyła reszta jego zespołu. Thor wyglądał na oszołomionego. No ma za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
-Powtarzam jeszcze raz. Czego do cholery ode mnie chcecie?
-Twoją moc da się wyczuć z daleka, jak widać wszyscy się już wybudziliście ale jesteście za słabi na ponowne objęcie władzy.-Loki powiedział z wyższością w głosie.
-A ty dalej mordujesz małe dzieci żeby pokonać jedną kobietę? Ile dzieci zabiłeś po moim uśpieniu?!?-Wrzasnęłam i uderzyłam go w policzek.
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam, nie czekając na ich reakcje. Usłyszałam szybkie kroki tuż za moimi plecami. Ktoś położył rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam na smutną twarz Thora. Wyrażała jednocześnie radość, ból i ogromne poczucie winy.
-Bastet, proszę wybacz nam to. Ja nie chciałem, nawet nie wiedziałem że Amora dowie się o mojej misji.-Powiedział cichym smutnym głosem.
-Co mnie to obchodzi, nie pomogłeś, nie powstrzymałeś. Nic nie zrobiłeś nic żeby uratować mnie i moje dzieci!-Powiedziałam mu prosto w twarz.
-Ale,ja nie miałem jak, Przepraszam.-Ta skrucha w jego głosie.
-Twój brat niczego nie żałuje, czemu mam wam  wybaczyć, zniszczyliście całe imperium!
Próbowałam odejśc ale Thor trzymał mnie cały czas.
-Nie wypuszczę cię. -Mówił spokojnie.
-Nie tylko ja się obudziłam, reszta bogów też, nie wiem czy wrócą do codziennych zajęć, czy postanowią się na was zemścić, szkoda mi trochę waszych przyjaciół, będą za was cierpieć.
-To ochroń chociaż ich, czemu mają cierpieć za nas.
Właśnie,czemu mam doprowadzić do cierpień niewinnych. Są śmiertelni, nie mają długiego życia a ja mam je im zmarnować? Zrobię to tylko dla nich. Szkoda mi ich nawet, są jak maleńkie dzieci. Odeszłam od Thora i podeszłam do jego śmiertelnych przyjaciół. Powiedziałam im w skrócie co się stało i co im grozi. Będę musiała z nimi zamieszkać aż wszystko się nie uspokoi. Chcę mieć własny pokój i dostęp do lodówki i żeby ktoś mnie głaskał. Mam też swoje wymagania

              &&&
Witam was serdecznie, dziś notka bardziej dialogowa, nie lubię tak pisać. Ostatnio cierpię na lenia patentowanego. Wiem co napisać i jak chcę  napisać to mi się nie udaje, Robię głupie błędy, całość jest bez ładu i składu. Gdyby jakieś frazy były niejasne a ja zapomniałabym wytłumaczyć, prosze o  tym napisać w komentarzach. Do zobaczenia (WENA: -Weź się też za inne blogi!!)

czwartek, 3 października 2013

5. Poznałam przyszłość.

Chwała tobie, wielki boże! Przybyłam do ciebie, aby oglądać piękność twoją. Znam ciebie, znam imiona bogów, którzy są z tobą w tej Szerokiej Sali Obu Prawd.

Nie grzeszyłam przeciw ludziom, nie szkodziłam poddanym, nie czyniłam nieprawności, nie znałam zła, nie popełniałam grzechów.

Nie stałam się przyczyną głodu, nie stałam się przyczyną płaczu nie zabijałam sama ani nie kazałam zabijać, nie zadawałam cierpienia nikomu, nie odjęłam mleka os ust niemowlęcia.

Jestem czysta, jestem czysta, jestem czysta, jestem czysta.

W głowie rozbrzmiewały mi słowa księgi umarłych. Czy ja, nieśmiertelna bogini, właśnie umarłam? Ozyrys, Izyda, Anubis, Horus, Tot, Maat, Apofis, i cała reszta. Oni tez nie żyją? Obcisła suknia, stała się wiezieniem. Chcę krzyczeć, lecz moje usta wypełnia piasek. Co się ze mną dzieje? Nie mogłam umrzeć. Gdzie są zaświaty? Czemu tkwię w tej czarnej próżni? Czuję się jakbym spadała w bezdenną przepaść. Tak tu pusto. Ile już lecę. Czy kiedykolwiek znajdę odpowiedź na te pytania?
 .
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Słaby impul mocy, kolejny i większy. W tej czarnej próżni widzę małe światełko. Próbowałam go dosięgnąc. Wkrótce całe mnie otoczyło. Stęchłe powietrze wypełniło moje płuca. Lekko otworzyłam oczy, otaczała mnie nieprzenikniona ciemność.Czułam materiał którym musiałam zostać owinięta. Nie będę więcej bezczynnie leżeć. Zaczęłam się szarpać. Wysunęłam moje ostre paznokcie i przecięłam len. Poczułam zimny piasek. Zaczęłam się odkopywać. Wyostrzyłam wzrok i przejrzałam ciemność. Leżałam na dużym łożu. Komnata w której się znajdowałam, była całkowicie pusta. Leżało tam tylko kilka artefaktów, Cała podłoga była pokryta gruba warstwą piachu. Jestem w grobowcu. Tak być nie może, użyłam mocy i teleportowałam się do miasta. 
To co tam zobaczyłam przekroczyło wszelkie oczekiwania. Musiałam bardzo długo leżeć. Spróbowałam to wszystko pojąć. Gdy tak siedziałam na dachu budynku zrozumiałam. Muszę nauczyć się wiele o współczesności. Ale jest na to szybszy sposób. Zeszłam na ulicę, wyszukałam ludzi którzy wyglądali na inteligentnych. Podeszłam do wysokiego mężczyzny w czarnym stroju i po prostu go pocałowałam, odeszłam zanim zorientował się co zrobiłam. Odeszłam dość szybko. Prawie się rozpłakałam. Całe nasze imperium upadło, wiele ciężkich lat pracy poszło w piach... przez tych dzikusów. Wiem przynajmniej że są w mieście o nazwie Nowy Jork. Zmieniłam moją suknie w bardziej nowoczesne ubrania, jakie zauważyłam na wystawie sklepu. Otworzyłam portal i przeniosłam się do tego miasta. Wylądowałam w Central Park. Było tu bardzo dużo ludzi, nie wierzyłam własnym oczom. Oni nic się nie zmienili. Te dzikusy chodziły po parku w towarzystwie jakiś innych ludzi. Byli ubrani całkiem normalnie. Przybiegł do mnie bezdomny kot.
-Chcesz zostać moim wojownikiem? Mam Dla ciebie ostatnią misje.-Szepnęłam do ucha, szaremu, staremu kocurowi.
Gdy usłyszałam odpowiedź uśmiechnęłam się lekko. Zmieniłam go w ukryciu w małe dziecko, wyglądał jak duch. Miał tylko kocie uszka i ogon. Wyglądał jak dawne egipskie dziecko, nawet ubrania miał z tamtych czasów. Zaczęłam obserwować. Dziecko podbiegło do Thora i Lokiego. Nawet z takiej odległości było słychać. Maluch się rozpłakał i pytał czemu go zabili, czemu zabili jego mamę, czemu nas zabili? Zanim się otrząsnęli, kocur zniknął. Widziałam jak spoglądali na siebie, wzrokiem pełnym poczucia winy.

sobota, 21 września 2013

4. Moje kociątka, zabraliście moje dzieci!



Dogasające pochodnie rzucały złoty poblask na korytarze. Spoglądałam po raz setny na komnatę Asgardianina. Leniwie podniosłam się, i dostojnym krokiem ruszyłam w stronę komnaty kociątek. Usłyszałam dziwne odgłosy. Lekko się zaniepokoiłam, dzieci o tej porze jeszcze śpią. Dzikusy są u siebie w komnatach. Pobiegłam długim korytarzem do maluszków (co z tego że są duzi, to moje maluszki). Odmieniłam się i wygładziłam moją suknie, szybkim ruchem poprawiłam też opaskę i włosy. Płynnym ruchem otworzyłam ciężkie, kamienne drzwi. Pierwsze coś zwróciło moją uwagę to zielona poświata krążąca po pokoju. Stłumiony jęk wymknął się z moich ust.

-K..kocięta.- Zaszlochałam cicho. Dwa ciała leżały w kałuży krwi z poderżniętymi gardłami. Reszta ciał była poćwiartowana i porozrzucana po całej komnacie. W jej rogu stała kobieta o blond włosach. Trzymała najmniejszą jeszcze żywą, uczennicę, powoli odcinała jej tępym nożem rękę. Wrzasnęłam głośniej. Kobieta, ubrana całkowicie na zielono-i zbyt wyzywająco- spojrzała na mnie wściekłym spojrzeniem. Gdyby wzrok mógł mordować, właśnie bym padła martwa. Puściła dziewczynkę, i mocnym kopnięciem wbiła obcas w jej główkę. Spojrzałam na jej zmiażdżoną, główkę.
-Ty… zabrałaś mi go!- Wrzasnęła złotowłosa.
Zdębiałam. O kogo mogło jej chodzić? Ostatnio męczę się z tylko z Anubisem,  i milionem czczących mnie ludzi. Kobieta wystrzeliła w moją stronę jakimś płomieniem. Rzuciłam się do ucieczki. Sachmet jest od wojny… w sumie jesteśmy jakby tym samym. Ale ja zajmuje się głownie dziećmi. Nie lubię korzystać z magii wojennej. Zużywa dużo siły, i skóra mi się wtedy wysusza. Trochę też po niej szaleje.  Zaczęłam biec korytarzami.
-Horusie! Izydo, matko moja. Pomóżcie mi ktokolwiek!- Wrzeszczałam najgłośniej jak umiałam. Dobiegłam do komnaty Thora. Zaczęłam panicznie walić w drzwi. Słyszałam jak tak kobieta się zbliża. Wołała mnie słodkim, uwodzicielskim głosem. Po chwili drzwi się otworzyły. Wpadłam wprost w ramiona blondyna.  Wbiłam mu paznokcie w ramię.
-Oh ja wy słodko wyglądacie. Ra zostanie strącony z nieboskłonu. –Oznajmiła kobieta.
-Amoro czy ty oszalałaś, to zniweczy szanse na pokój!- wrzasnął  Thor, tuląc mnie mocno.
-Nie obchodzi mnie nic oprócz ciebie, zrobię wszystko. WSZYSTKO.-Zaśmiała się szaleńczo.
Thor został odrzucony w tył. Amora podeszła do mnie. Uśmiechnęła się szyderczo.
-Dobranoc koteczku, tysiące lat spania cię czeka.-Powiedziała słodkim głosem.
-Zapomnij, niech cię Apofis* pożre!- Krzyknęłam.
Użyłam magii bojowej. Duży hologram hybrydy, otoczył moje ciało. W ręce trzymałam długi i cienki sztylet. Złote ciało poruszało się jak ja. Natarłam na kobietę z całej siły. Jej magia jest mi nieznana, nie wiedziałam że mam przed sobą, czystą furię. Jeden błysk. Jeden cios. Czysty, przeszywający ból. Ciemność. Pokonała mnie jednym ciosem. Izydo, moja matko, przepraszam cię. Zawiodłam. Zapadłam w sen. 

*Apofis-bóg chaosu, często przedstawiany jako zły wąż, próbujący połknąć słońce.

niedziela, 25 sierpnia 2013

3. Anubis.

Tak jak się spodziewałam. Było pyszne. W ludzkiej postaci położyłam się na łóżku i myślałam o przeprowadzonej rozmowie. Zainteresował mnie ten dzikus, ale jego młodszy brat był irytujący. Dziwny był ten ich kraj. Inny. Dziś mają wrócić kocięta. Są to moi uczniowie. Horus nie cierpi kiedy nazywam ich kociętami i im matkuje. Ale... tylko raz chwyciłam jednego za skórę na karku i nosiłam po komnacie. Dostało mi się potem od Ozyrysa bo to ptaszysko to straszny nadawacz. Podniosłam mój puder i nagle cały wybuchnął mi na twarz. Gdy się przyjrzałam zauważyłam jeszcze ledwo migoczący hieroglif. Wiem kto jest sprawcą, ale i tak się nie przyzna.
-ANUBIS!- Wrzasnęłam na cały głos.
Pojawił się jak zwykle z tym łbem psa.
   
Spojrzał na mnie i wiedział już co się szykuje. Miał gotowe usprawiedliwienie.
-Po co wzywasz mnie, to nie moja wina.
-Wiem ale twój ojciec -Set- nie pokaże się tutaj.
-Kochana wiesz co o tym myślę.-Powiedział spokojniejszy.
Nagle jego głowa zmieniła się w ludzką. Miał czarne oczy i przystojną twarz. Długie czarne włosy miał spięte w warkocz sięgający mu do łopatek.
-Co ci mówiłam! Masz mnie nie nazywać swoja ukochaną, zdradziłeś z tą kapłanką, we własnej świątyni.!-Wrzasnęłam rozzłoszczona.
-Basti, to było tylko raz.
-O raz za dużo.-Fuknęłam.
Anubis cicho warknął i odszedł rozpływając się w powietrzu. Jak zawsze. Czułam jak włosy delikatnie mi się jeżą. Nienawidzę go za wszystko! Miałam ochotę krzyczeć. Nagle drzwi się otwarły. Do pokoju weszła troje uczniów. W tym dwie dziewczyny. Chłopak Był łysy i nosił przepaskę na biodra. Dziewczyny nosiły lniane suknie i też zostały zgolone na łyso.
-Kocięta żyją!
Podbiegłam do nich i je przytuliłam. Byłam w końcu ich opiekunką. Widziałam zmieszanie na ich twarzach ale i tak się przytuliły. Tak jak ich uczyłam każde z nich zmieniło się w kociaka. Mieli swój grafik drzemek popołudniowych więc im nie przeszkadzam. Wyszłam po chwili. Zmieniłam się w kotkę i pobiegłam korytarzami. Gdy przejdę do części dla śmiertelników będą mnie czcili i dadzą coś do jedzenia. Gy tak przechadzałam się korytarzami, dostrzegłam jak Loki rozmawia z jakby hologramem. Dostrzegłam tylko że z kobietą zanim to znikło. Zobaczył mnie ale zaraz wycofał się do swojej komnaty. Zbytnio się tym nie przejęłam to tylko dzieciak. Mam nadzieje że stąd odjadą. Jak najszybciej. Choć nie powiem że Thor mnie zainteresował, nie wydaje się aż tak prymitywny i potrafi coś powiedzieć. Może jeszcze się czegoś dowiem. Gdy tak siedziałam i rozmyślałam starszy asgardianin minął mnie i poszedł do komnaty swojego brata. Mnie się nie ignoruje!

niedziela, 4 sierpnia 2013

2. Początek końca.

Rozkazałam służce przygotować dwa pokoje dla moich gości. Chodzę teraz podminowana i napięta. Poszłam do swojej komnaty, lecz nie mogłam długo w niej usiedzieć. Rozkazałam przygotować sobie posiłek. Przechadzałam się korytarzami, niedostępnymi dla zwykłych śmiertelników. Po chwili wpadłam na jednego z tych barbarzyńców. O ile pamiętam ma na imię Thor. Dziwiło mnie jak mógł wytrzymać w tak długich włosach. Spojrzał na mnie zmieszany.
-Najmocniej Panią przepraszam.-Powiedział ze skruchą w głosie.
-Uważaj jak chodzisz!-Warknęłam tylko.
Poszłam dalej wyprostowana jak nakazywała mi etykieta. Syn Odyna szedł za mną przez jakiś czas.. Odwróciłam się nagle.
-Czemu za mną chodzisz! Wracaj do swojej tymczasowej komnaty, i zmyj mi się z oczu!-Powiedziałam stanowczo.
-Chciałbym dowiedzieć się więcej o waszym przepięknym mocarstwie.-Powiedział stanowczo.
-Co chciałbyś wiedzieć?-Spytałam łagodnie.
-Wszystko co można mi wiedzieć.-Uśmiechnął się.
Westchnęłam i wskazałam mu  żeby szedł za mną. Podeszłam do dwóch posążków szakala.
-Zaufasz mi i pójdziesz za mną, nie lubię rozmawiać w świątyni.-Powiedziałam cicho.
On tylko potaknął i stanął zaraz  za mną. Narysowałam w powietrzu hieroglif, który rozbłysnął jasnym światłem. Sięgnęłam do misy ustawionej na podwyższeniu, obok szakala. Sypnęłam pyłem pomiędzy posągi. Otwarł się portal. Przeszłam pierwsza, moim oczom ukazał się przepiękny ogród. Po środku stała misternie rzeźbiona fontanna. Naokoło niej były ustawione kamienne ławki. Wszędzie rosły dziko drzewa.  Wszystko żyło tu własnym rytmem i tylko ścieżki, ławki i fontanna były utrzymywane w ciągłej czystości. Usiadłam wyprostowana. i wskazałam mu miejsce obok. Usiadł i uśmiechnął się. Zaczęłam mu opowiadać i naszej potędze i wspaniałości kraju. Nie zdradzałam mu jednak szczegółów i pomijałam jak osiągnęliśmy to wszystko. Thor zaczął opowiadać o swoim królestwie. On nie omijał żadnego szczegółu. Potem przeszedł na bardziej prywatne historie. Szczególnie zainteresowałam się jak opowiadał mi o czarodziejce której odbiło. Nie wiem czemu ale chyba go polubiłam. Ja natomiast opowiedziałam mu jak uparty jest Anubis i jak bardzo działa mi na nerwy. Udało mnie się wyciągnąć od niego imię tej czarodziejki. Pasuje do jej świra na punkcie księcia-Amora. Bawiło mnie to. Po paru godzinach postanowiliśmy wrócić. Znów otwarłam portal i pojawiliśmy się w świątyni. Słońce właśnie zachodziło. Thor zauważył swojego brata który był wyraźnie zły.
-Thor gdzieś ty się podziewał! Szukam cię od paru godzin, nie jesteśmy u siebie!-Warknął.
-Był ze mną i omawialiśmy kilka spraw.-Powiedziałam chłodno i zmierzyłam młodszego księcia.-Sprawy państwa, nie dla dzieci.-Dorzuciłam i odeszłam powolnym krokiem na pyszny posiłek w mojej komnacie.

sobota, 15 grudnia 2012

1. Traktat i niespodzianka

Przeszłam długim i bogato zdobionym, świętymi znakami, korytarzem. Kroki odbijały sie echem od kamiennej posadzki. Przeszłam do jednej z komnat, była prawie pusta, tylko kilka krzeseł. Miałam spotkać się z Izydą. Mówiła że mam podpisać traktat pokojowy z jakimś ludem dzikusów, nie wiem po co i tak ich podbijemy, banda barbarzyńców. My jesteśmy potęgą, ich król wyśle swoich synów, ciekawe czy dlatego że się boi o własna dupę, czy chce pokazać że aż tak nam ufa. Przede mną pojawiła się Izyda w czystej postaci. Najeżyły mi sie włosy,nie lubię jak sie mnie tak zaskakuje. Wytłumaczyła mi szybko co i jak, no tak jak zawsze ma dużo zajęć. Poszłam do mojej ulubionej komnaty. ściany były z białego marmuru a na podłodze gruby dywan, zapaliłam kadzidła, z siedem i dużo świec. Nie chciałam żeby po obcych został smród, nie cierpię przyjmować obcych. Mieli przybyć za godzinę, pomyślałam że sama nie dam sobie rady, więc wpuściłam ty 4 koty , dla wsparcia. Zabije kiedyś Izyde, zawsze jak nie ma czasu odsyła wszystko do mnie. Przygotowałam się na wizytę barbarzyńców, moja służka zrobiła mi czarne kreski na oczach i złoty cienie, do tego czerwony barwnik do ust. Ubrałam białą suknie za kostki na grubych ramiączkach, na włosy nałożyłam złotą opaskę (taka aureola jakby ktoś nie wiedział o co chodzi). Mel usiadła mi na kolanach i głośno mruczała. Uspokoiła mnie. Dostałam powiadomienie że goście przybyli. Głaskał [uchatego kota w oczekiwaniu na gości, po chwili weszli. Ukłonili się,rzuciłam im pogardliwe spojrzenie i nawet nie wstałam. Większy blondyn przemówił.
-Witaj jestem Thor a to jest mój brat Loki, przybyliśmy by podpisać traktat pokojowy.
-Wiem po co przybyliście, i mam nadzieje że szybko stąd pójdziecie.
Lekko zdębieli. Wskazałam im miejsca i usiedli. Pokazałam im traktat, to wyglądało bardziej na niewolnictwo ale co mnie to obchodzi,nie ja o pisałam. Loki uważnie czytał ten traktat, po jego minie widać było wyraźnie że mu sie nie podobał. Uśmiechnęłam się do niego.
-Coś ci sie nie podoba.
-Tak, wychodzi z tego że mamy być waszymi sługusami.
-Mało mnie obchodzi co z tego wyjdzie ja tego nie pisałam a ty możesz mi co najwyżej napoje podawać.
-Jestem księciem tak samo jak Thor i nie masz prawa do nas tak mówić.
-Jesteś w mojej świątyni, wielu ludzi i nie tylko, dałby się pokroić za taki zaszczyt jesteś tylko dzikusem, podpisujecie traktat albo będzie wojna.
Zacisnął pięści, był wściekły. Thor położył mu dłoń na ramieniu. Wzięli pióro i podpisali traktat.
-Nie można było od razu.
Uśmiechnęłam się podle i zabrałam traktat. Schowałam go  i  wstałam. Pokazałam im gestem żeby wyszli,nagle przede mną pojawiła się Izyda. Wystraszyłam się lekko.
-O co chodzi?
-Niestety ale goście będą musieli tutaj zostać, ich statek uległ małemu zniszczeniu, lądując a teraz wiesz jakie są dni.
-Mogą iść gdzie indziej.
-Bastet zostaną w twojej świątyni na parę dni, wytrzymasz.
Miałam ochotę krzyczeć, nie będę przetrzymywała dzikusów.
-----------------------------------------------------------------------------
Krótka notka dla czytających, nie mam humoru na dłuższą.