niedziela, 13 października 2013
6. Sprawy się komplikują i moje sumienie.
Spoglądałam na nich jeszcze przez chwilkę i odeszłam. Muszę załatwić sobie mieszkanie i zacząć żyć tutaj, dopóki nie odbudują moich świątyń. Poczułam mały impuls magiczny. Ktos używał teraz zaklęć. Rozejrzałam się lekko przestraszona. Spojrzałam na siebie, normalny ziemski strój, zwykła kremowa letnia sukienka, nie wyglądam podejrzanie. Gdy zrobiłam krok do przodu dobiłam do kogoś.
-Patrz jak łazisz.- mruknęłam i spróbowałam go wyminąć.
-Kotka już nas nie pamięta?
Spojrzałam lekko przerażona na twarz człowieka, Loki uśmiechał się lekko.Odeszłam krok w tył krzyżując ręce. Sukienka zmieniła się w obcisła lnianą suknie a na ramiona opadła mi pół przejrzysta woalka.
-Czego ode mnie chcesz nadęty bachorze?-Spytałam cicho.
Po chwili do Lokiego dołączyła reszta jego zespołu. Thor wyglądał na oszołomionego. No ma za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
-Powtarzam jeszcze raz. Czego do cholery ode mnie chcecie?
-Twoją moc da się wyczuć z daleka, jak widać wszyscy się już wybudziliście ale jesteście za słabi na ponowne objęcie władzy.-Loki powiedział z wyższością w głosie.
-A ty dalej mordujesz małe dzieci żeby pokonać jedną kobietę? Ile dzieci zabiłeś po moim uśpieniu?!?-Wrzasnęłam i uderzyłam go w policzek.
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam, nie czekając na ich reakcje. Usłyszałam szybkie kroki tuż za moimi plecami. Ktoś położył rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam na smutną twarz Thora. Wyrażała jednocześnie radość, ból i ogromne poczucie winy.
-Bastet, proszę wybacz nam to. Ja nie chciałem, nawet nie wiedziałem że Amora dowie się o mojej misji.-Powiedział cichym smutnym głosem.
-Co mnie to obchodzi, nie pomogłeś, nie powstrzymałeś. Nic nie zrobiłeś nic żeby uratować mnie i moje dzieci!-Powiedziałam mu prosto w twarz.
-Ale,ja nie miałem jak, Przepraszam.-Ta skrucha w jego głosie.
-Twój brat niczego nie żałuje, czemu mam wam wybaczyć, zniszczyliście całe imperium!
Próbowałam odejśc ale Thor trzymał mnie cały czas.
-Nie wypuszczę cię. -Mówił spokojnie.
-Nie tylko ja się obudziłam, reszta bogów też, nie wiem czy wrócą do codziennych zajęć, czy postanowią się na was zemścić, szkoda mi trochę waszych przyjaciół, będą za was cierpieć.
-To ochroń chociaż ich, czemu mają cierpieć za nas.
Właśnie,czemu mam doprowadzić do cierpień niewinnych. Są śmiertelni, nie mają długiego życia a ja mam je im zmarnować? Zrobię to tylko dla nich. Szkoda mi ich nawet, są jak maleńkie dzieci. Odeszłam od Thora i podeszłam do jego śmiertelnych przyjaciół. Powiedziałam im w skrócie co się stało i co im grozi. Będę musiała z nimi zamieszkać aż wszystko się nie uspokoi. Chcę mieć własny pokój i dostęp do lodówki i żeby ktoś mnie głaskał. Mam też swoje wymagania
&&&
Witam was serdecznie, dziś notka bardziej dialogowa, nie lubię tak pisać. Ostatnio cierpię na lenia patentowanego. Wiem co napisać i jak chcę napisać to mi się nie udaje, Robię głupie błędy, całość jest bez ładu i składu. Gdyby jakieś frazy były niejasne a ja zapomniałabym wytłumaczyć, prosze o tym napisać w komentarzach. Do zobaczenia (WENA: -Weź się też za inne blogi!!)
czwartek, 3 października 2013
5. Poznałam przyszłość.
Chwała tobie, wielki boże! Przybyłam do ciebie, aby oglądać piękność twoją. Znam ciebie, znam imiona bogów, którzy są z tobą w tej Szerokiej Sali Obu Prawd.
Nie grzeszyłam przeciw ludziom, nie szkodziłam poddanym, nie czyniłam nieprawności, nie znałam zła, nie popełniałam grzechów.
Nie stałam się przyczyną głodu, nie stałam się przyczyną płaczu nie zabijałam sama ani nie kazałam zabijać, nie zadawałam cierpienia nikomu, nie odjęłam mleka os ust niemowlęcia.
Jestem czysta, jestem czysta, jestem czysta, jestem czysta.
W głowie rozbrzmiewały mi słowa księgi umarłych. Czy ja, nieśmiertelna bogini, właśnie umarłam? Ozyrys, Izyda, Anubis, Horus, Tot, Maat, Apofis, i cała reszta. Oni tez nie żyją? Obcisła suknia, stała się wiezieniem. Chcę krzyczeć, lecz moje usta wypełnia piasek. Co się ze mną dzieje? Nie mogłam umrzeć. Gdzie są zaświaty? Czemu tkwię w tej czarnej próżni? Czuję się jakbym spadała w bezdenną przepaść. Tak tu pusto. Ile już lecę. Czy kiedykolwiek znajdę odpowiedź na te pytania?
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Słaby impul mocy, kolejny i większy. W tej czarnej próżni widzę małe światełko. Próbowałam go dosięgnąc. Wkrótce całe mnie otoczyło. Stęchłe powietrze wypełniło moje płuca. Lekko otworzyłam oczy, otaczała mnie nieprzenikniona ciemność.Czułam materiał którym musiałam zostać owinięta. Nie będę więcej bezczynnie leżeć. Zaczęłam się szarpać. Wysunęłam moje ostre paznokcie i przecięłam len. Poczułam zimny piasek. Zaczęłam się odkopywać. Wyostrzyłam wzrok i przejrzałam ciemność. Leżałam na dużym łożu. Komnata w której się znajdowałam, była całkowicie pusta. Leżało tam tylko kilka artefaktów, Cała podłoga była pokryta gruba warstwą piachu. Jestem w grobowcu. Tak być nie może, użyłam mocy i teleportowałam się do miasta.
To co tam zobaczyłam przekroczyło wszelkie oczekiwania. Musiałam bardzo długo leżeć. Spróbowałam to wszystko pojąć. Gdy tak siedziałam na dachu budynku zrozumiałam. Muszę nauczyć się wiele o współczesności. Ale jest na to szybszy sposób. Zeszłam na ulicę, wyszukałam ludzi którzy wyglądali na inteligentnych. Podeszłam do wysokiego mężczyzny w czarnym stroju i po prostu go pocałowałam, odeszłam zanim zorientował się co zrobiłam. Odeszłam dość szybko. Prawie się rozpłakałam. Całe nasze imperium upadło, wiele ciężkich lat pracy poszło w piach... przez tych dzikusów. Wiem przynajmniej że są w mieście o nazwie Nowy Jork. Zmieniłam moją suknie w bardziej nowoczesne ubrania, jakie zauważyłam na wystawie sklepu. Otworzyłam portal i przeniosłam się do tego miasta. Wylądowałam w Central Park. Było tu bardzo dużo ludzi, nie wierzyłam własnym oczom. Oni nic się nie zmienili. Te dzikusy chodziły po parku w towarzystwie jakiś innych ludzi. Byli ubrani całkiem normalnie. Przybiegł do mnie bezdomny kot.
-Chcesz zostać moim wojownikiem? Mam Dla ciebie ostatnią misje.-Szepnęłam do ucha, szaremu, staremu kocurowi.
Gdy usłyszałam odpowiedź uśmiechnęłam się lekko. Zmieniłam go w ukryciu w małe dziecko, wyglądał jak duch. Miał tylko kocie uszka i ogon. Wyglądał jak dawne egipskie dziecko, nawet ubrania miał z tamtych czasów. Zaczęłam obserwować. Dziecko podbiegło do Thora i Lokiego. Nawet z takiej odległości było słychać. Maluch się rozpłakał i pytał czemu go zabili, czemu zabili jego mamę, czemu nas zabili? Zanim się otrząsnęli, kocur zniknął. Widziałam jak spoglądali na siebie, wzrokiem pełnym poczucia winy.
Nie grzeszyłam przeciw ludziom, nie szkodziłam poddanym, nie czyniłam nieprawności, nie znałam zła, nie popełniałam grzechów.
Nie stałam się przyczyną głodu, nie stałam się przyczyną płaczu nie zabijałam sama ani nie kazałam zabijać, nie zadawałam cierpienia nikomu, nie odjęłam mleka os ust niemowlęcia.
Jestem czysta, jestem czysta, jestem czysta, jestem czysta.
W głowie rozbrzmiewały mi słowa księgi umarłych. Czy ja, nieśmiertelna bogini, właśnie umarłam? Ozyrys, Izyda, Anubis, Horus, Tot, Maat, Apofis, i cała reszta. Oni tez nie żyją? Obcisła suknia, stała się wiezieniem. Chcę krzyczeć, lecz moje usta wypełnia piasek. Co się ze mną dzieje? Nie mogłam umrzeć. Gdzie są zaświaty? Czemu tkwię w tej czarnej próżni? Czuję się jakbym spadała w bezdenną przepaść. Tak tu pusto. Ile już lecę. Czy kiedykolwiek znajdę odpowiedź na te pytania?
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Słaby impul mocy, kolejny i większy. W tej czarnej próżni widzę małe światełko. Próbowałam go dosięgnąc. Wkrótce całe mnie otoczyło. Stęchłe powietrze wypełniło moje płuca. Lekko otworzyłam oczy, otaczała mnie nieprzenikniona ciemność.Czułam materiał którym musiałam zostać owinięta. Nie będę więcej bezczynnie leżeć. Zaczęłam się szarpać. Wysunęłam moje ostre paznokcie i przecięłam len. Poczułam zimny piasek. Zaczęłam się odkopywać. Wyostrzyłam wzrok i przejrzałam ciemność. Leżałam na dużym łożu. Komnata w której się znajdowałam, była całkowicie pusta. Leżało tam tylko kilka artefaktów, Cała podłoga była pokryta gruba warstwą piachu. Jestem w grobowcu. Tak być nie może, użyłam mocy i teleportowałam się do miasta.
To co tam zobaczyłam przekroczyło wszelkie oczekiwania. Musiałam bardzo długo leżeć. Spróbowałam to wszystko pojąć. Gdy tak siedziałam na dachu budynku zrozumiałam. Muszę nauczyć się wiele o współczesności. Ale jest na to szybszy sposób. Zeszłam na ulicę, wyszukałam ludzi którzy wyglądali na inteligentnych. Podeszłam do wysokiego mężczyzny w czarnym stroju i po prostu go pocałowałam, odeszłam zanim zorientował się co zrobiłam. Odeszłam dość szybko. Prawie się rozpłakałam. Całe nasze imperium upadło, wiele ciężkich lat pracy poszło w piach... przez tych dzikusów. Wiem przynajmniej że są w mieście o nazwie Nowy Jork. Zmieniłam moją suknie w bardziej nowoczesne ubrania, jakie zauważyłam na wystawie sklepu. Otworzyłam portal i przeniosłam się do tego miasta. Wylądowałam w Central Park. Było tu bardzo dużo ludzi, nie wierzyłam własnym oczom. Oni nic się nie zmienili. Te dzikusy chodziły po parku w towarzystwie jakiś innych ludzi. Byli ubrani całkiem normalnie. Przybiegł do mnie bezdomny kot.
-Chcesz zostać moim wojownikiem? Mam Dla ciebie ostatnią misje.-Szepnęłam do ucha, szaremu, staremu kocurowi.
Gdy usłyszałam odpowiedź uśmiechnęłam się lekko. Zmieniłam go w ukryciu w małe dziecko, wyglądał jak duch. Miał tylko kocie uszka i ogon. Wyglądał jak dawne egipskie dziecko, nawet ubrania miał z tamtych czasów. Zaczęłam obserwować. Dziecko podbiegło do Thora i Lokiego. Nawet z takiej odległości było słychać. Maluch się rozpłakał i pytał czemu go zabili, czemu zabili jego mamę, czemu nas zabili? Zanim się otrząsnęli, kocur zniknął. Widziałam jak spoglądali na siebie, wzrokiem pełnym poczucia winy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)